7.01.2013

Więź


Kato (22) … (16)Zakochany w  Raizie
Raizo(30) … (22) – Zakochany w Kato
Ren (22)…  (16)była miłość Kato
Zuka(20) – młodszy bart Kato, chłopak Tao
Tao(28) – młodszy brat Raizo, chłopak Zuki
Sao(27) – młodszy brat Raizo, mąż Miki
Mika(27) – Żona Sao
Mao(42) – starszy brat Raizo, zauroczony w Kao
Kao(20) – członek gangu Mao
Hatei(29) – asystent Raizo
Mama(45) – mama Kato i Zuki


/Kato/
Pierwsza klasa gimnazjum. Wyjazd integracyjny, wieczór.
: Zagramy w butelkę?
: No, fajny plan.
R:To ja zaraz przyjdę, zaczynajcie.
Siedziałem cicho i bałem się, że szyjka butelki zaraz wskaże mnie. I tak też się stało.
: No, Kato. Prawda czy wyzwanie?
K:Prawda.
Nie chciałem wyzwania, bo uznałem, że na pewno każą mi zrobić coś głupiego.
: No dobra – pauza – Powiedz kto Ci się podoba z naszej klasy.
K: yyy…. Musze serio?
: No nie możesz się już wycofać.
K: No dobra – miałem duże obawy przed powiedzeniem tego. – Podoba mi się Ren.
Ren akurat wszedł do pokoju. Wszyscy zamarli.
R: Co ja? – zapytał bezwiednie.
: Podobasz się Kato, mrau…
Ren zaczął się śmiać, a wszyscy z nim. Zacząłem płakać i wybiegłem z pokoju. Na dworze padał śnieg. Biegłem przed siebie. Po jakiejś godzinie czy dwóch, wróciłem zziębnięty do ośrodka. Później w szkole wszyscy mnie omijali. Jednak w trzeciej klasie trochę się zmieniło. Ren przyszedł do mnie i przeprosił za tamto swoje zachowanie. Wtedy wszystko się zmieniło, ludzie zaczęli ze mną rozmawiać. Po jakimś czasie zacząłem się spotykać z Renem. To było jak marzenie, a on był taki szarmancki, uprzejmy, kochany. Jednak na krótko przed końcem szkoły, stało się to.  Poszliśmy do łóżka. Kiedy byliśmy w połowie, on mi wszystko powiedział. Chciałem się mu wyrwać, ale nie umiałem. Byłem zbyt słaby, żeby go odepchnąć. On to wykorzystał i zgwałcił mnie. Płakałem rzewnymi łzami. Biegłem od niego do siebie do domu ile sił w nogach. Po tym wszystkim już nie mogłem już wrócić, ani do szkoły, ani do życia tutaj. Spakowałem się i napisałem  list do rodziców i brata. Wyszedłem. Poszedłem na przystanek autobusowy.  Siedziałem tam już z dobra godzinę kiedy podjechał do mnie Duzy czarny samochód. Wyszedł z niego mężczyzna w czarnym garniturze.
R: Nic Ci nie jest? – zapytał zmartwiony.
Przestraszyłem się go. Tacy ludzie to głównie jacyś mafiosi, gwałciciela albo porywacze.
K: Nie nic, ja już sobie idę. – wstałem z ławki.
R: Spokojnie nic Ci nie zrobię. Jestem Raizo. – wyciągnął do mnie rękę.
Podałem mu swoją nadal z obawą.
K: Jestem Kato. Ale naprawdę nie wciągniesz mnie siłą do tego auta – wskazałem ręką samochód – nie zgwałcisz i nie zabijesz potem?  - zapytałem z przerażeniem.
Uśmiechnął się z lekką kpiną.
R: Przecież mówię, że nie.
Odetchnąłem, nie wiem dlaczego ale mu uwierzyłem. Wsiadłem z nim do auta. W taki sposób zacząłem również z nim mieszkać. Uznałem, że dzięki niemu nadal mam szansę na przyszłość i miałem rację. Zacząłem trenować boks, chodzić na siłownię. On dawał mi na wszystko pieniądze, w sumie nie chcąc za wiele w zamian. Moim zadaniem było tylko zająć się domem. Kupował mi wszystko, motocykl, pomógł mi z prawkiem na niego. Sfinansował studia. Tak zostałem nauczycielem WF-u.  Przywiązałem się do niego. Po studiach znalazłem prace w jakiejś szkole. Było wszystko tak pięknie przez sześć lat. Ponieważ pewnego dnia, w szkole w której uczyłem, przybył nowy nauczyciel. Byłem bardzo ciekaw kto to, więc z samego rana wbiłem do pokoju nauczycielskiego.
K: Witam, Jak . . .  – zabrakło mi słów.
R: Jestem Ren, a ty? – Wtedy i on zauważył. Stanął dęba podobnie do mnie.
K: Co ty tu robisz? – zacząłem go atakować.
R: Strasznie się zmieniłeś. Od dziś tu pracuję tak jak i ty .
Wkurzyłem się. Po odbębnieniu lekcji, wsiadłem na motor i wróciłem do domu. Byłem zły i nabuzowany. Od razu rzuciłem się na worek treningowy.

/Raizo/
Wróciłem do domu wcześniej niż zwykle. Byłem pewien, ze Kato przygotował już obiad. Uwielbiam jego kuchnię. W ogóle całego go uwielbiam. Obiadu jednak nie było. Za to  w pokoju treningowym zastałem śpiącego na podłodze Kato. Westchnąłem głęboko. Wziąłem go na ręce i zaniosłem do łóżka. Sam poszedłem potem coś zjeść i pooglądać telewizję. Spaliśmy od początku razem, w jednym łóżku. Pamiętam, pierwszej nocy on strasznie się bał być sam. Więc położyłem się obok niego i tak już zostało. Po jakimś czasie przyszedł do mnie.
K:Przepraszam, ale musiałem się rozładować.
Oparł swoją głowę na moim ramieniu, a ja go objąłem. Zachowywaliśmy się jak para mimo iż nią nie byliśmy.
R: A co się stało?
K: ON zaczął pracować w mojej szkole.
„ON” czyli właściwie pierwszy chłopak Kato, który go wykorzystał w obrzydliwy sposób.
R: Nie przejmuj się nim. On tam tylko jest, nic Ci przecież nie zrobi.
K: No chyba nie …
Przekręciłem się i spojrzałem mu w oczy.
R:Przecież nie rzuci się znów na Ciebie, a nawet jeśli – zrobiłem pauzę, żeby odetchnąć – to jesteś już na tyle silny że sobie poradzisz z nim bez problemu, nie?
Unikał mojego wzroku, bo patrzył wszędzie tylko nie na mnie.
K: To prawda, ale nadal będę się źle czuł.
Złapałem go za twarz i wreszcie na mnie spojrzał.
R: Kato, ty sobie nie poradzisz? Jak nie, to zmień pracę.
Złapał mnie za dłonie i się trochę zaczerwienił.
K: Masz rację, poradzę sobie. On już przecież dla mnie nic nie znaczy.
Boże jaki Kato jest uroczy. Wiedziałem, że  mu z tym ciężko, więc go przytuliłem.
K: Poradzę sobie, na pewno. – wtulił się we mnie.
R: Tak, - uśmiechnąłem się do siebie.
K: Idziemy zrobić obiad? – spojrzał na zegarek – w sumie to kolację?
R: Chodźmy.
Wstaliśmy z kanapy i poszliśmy do kuchni. Zrobiliśmy sobie jakieś kanapki i usiedliśmy przy stole w jadalni. On jadł i oglądał telewizję, a ja wpatrywałem się w niego. Możliwe, że się w nim zakochałem. Żyjemy razem już tyle lat. On  pewnie tego nie zauważył, szkoda. Po kolacji poszliśmy spać. Spaliśmy razem. Zawsze trzymał mnie za rękę. Jakby bał się że odejdę i zostawię go samego.

/Kato/
Czuje się bezpiecznie śpiąc obok Raizo. Trzymam go za rękę, żeby mieć pewność, że on będzie cały czas obok mnie. W pracy cały czas bałem się, że spotkam Rena. Nadal się zresztą boję, mimo iż wiem, że on nie może mi nic zrobić. Jest niegroźny. Po jakimś miesiącu, bądź dwóch Ren przyszedł do mnie na dużej przerwie.
R: Kato.
K: Hmmm…. – odwróciłem się i go zobaczyłem.
R: Chciałbym porozmawiać.
Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć.
K: Okey – wykrztusiłem w końcu – kiedy?
R: Piątek wieczór ? Możemy gdzieś skoczyć na drinka albo co.
Nie za bardzo chciałem, ale się zgodziłem.
W piątek wieczorem poszliśmy do pubu, niedaleko jego mieszkania. Bałem się straszliwie. Weszliśmy do środka i wzięliśmy sobie po piwie. Wcześniej mówiłem o tym Raizo, więc jakby coś się działo to on mi pomoże. Wychodząc z szkoły ubrałem się od razu w kostium na motocykl. Skóra przylegająca do ciała z suwakiem na środku.
R:Chciałem Cię najpierw przeprosić za to co się stało wtedy. Wiem, że Cię bardzo okrutnie potraktowałem.
Okrutnie?! On chyba kpi. On mnie wykorzystał, po czym powiedział mi że mnie nie kocha i zaczął się śmiać. Okrutne to za delikatnie powiedziane.
R: Potem bardzo chciałem Cię przeprosić, ale tak nagle zniknąłeś. Twoi rodzice mówili że wyszedłeś z domu i zaginąłeś.
A co miałem zrobić? Nie chciałem go znów widzieć. Iść do szkoły gdzie wszyscy by o tym gadali, no i rodzina. A najgorsze to jakby zareagował mój Ojciec.
R: Co się z Tobą przez ten czas działo?
K: Uciekłem., a co miałem zrobić?
R: Zostać, przecież by się nic nie stało, niewiele osób o tym wiedziało.
Taa… Jasne.
R: Ale mniejsza o to bo chciałem o coś zapytać.
K: Tak? – nie chciałem go już słuchać.
R: Bo długo nad tym myślałem i wiem że nie wybaczysz mi tak od razu. Ale chciałbym to wszystko naprawić.
Co on chce zrobić? Zacząłem się zastanawiać.
R: Mam na myśli … - zawahał się – moglibyśmy spróbować jeszcze raz. Naprawdę się zmieniłem.
Chyba go porąbało. Po tym wszystkim on chce spróbować ze mną jeszcze raz? On myśli że ja się zgodzę?
R: Naprawdę ja … - spojrzał na mnie zmartwionym i umęczonym wzrokiem.
Spojrzałem na podłogę, byłem bardzo zły. Wkurzony na Maksa. Po zebraniu myśli głośno wypuściłem powietrze z ust i spojrzałem mu prosto w oczy. Już nie mogłem wytrzymać. Emanowała ode mnie złość i rozgoryczenie.
K: Chyba sobie żartujesz. Ja Ci nigdy nie wybaczę tego jak mnie potraktowałeś. I nigdy z Tobą nie będę. W ogóle jak taki głupi pomysł wpadł Ci do głowy – prawie zacząłem krzyczeć na niego – Nienawidzę Cię. Uciekłem, bo nie chciałem Cię nigdy więcej widzieć na oczy. – ludzie zaczęli nam się przyglądać – Poza tym mam kogoś. Kogoś kogo szczerze kocham i na pewno nie jesteś to Ty. Owszem kochałem Cię, ale to minęło bezpowrotnie. – zrobiłem pauzę na złapanie oddechu i wstałem – Nie odzywaj się do mnie więcej i nie pokazuj mi się nigdy więcej na oczy. – położyłem pieniądze za piwo na stoliku i już miałem wyjść.
R: Kato… ja… - nie wiedział co zrobić.
K: Nie obchodzi mnie to. Wychodzę.
R: Kato! Kato! – już go nie słuchałem, mimo że krzyczał za mną.
Założyłem kask na głowę, poleciało mi kilka łez po policzku i czym prędzej ruszyłem do domu. Kiedy tylko znalazłem się w mieszkaniu zacząłem szukać Raizo. Kiedy tylko go zobaczyłem wtuliłem się w niego i teraz już się totalnie rozkleiłem.
R: Co się stało? Znów cos Ci zrobił? – miał poważny głos.
Pociągnąłem nosem.
K: Nie, tylko . . . – odsunąłem się od niego – zdałem sobie z czegoś sprawę.
R: Z czego?
K:Chodź – złapałem go za rękę, postanowiłem postawić wszystko na jedną kartę.
Zaciągnąłem go do sypialni i rzuciłem na łóżko.
R: Kato, Co jest?! – zdenerwował się.
Położyłem się na nim.
K: Zdałem sobie sprawę, że … - zaczerwieniłem się – że w moim życiu od kilku lat jest jeden mężczyzna. On się mną opiekuje i ogólnie troszczy się o mnie.
R: Tak..?
Nie umiałem odczytać jego emocji.
K: I… - strasznie bałem się mu to powiedzieć.
Serce galopowało mi jak szalone, co na pewno nie umknęło jego uwadze.
R: I…?
K: I chciałem Ci w związku z tym powiedzieć, że… - nie chciało mi to przejść przez gardło.
R: No wykrztuś to wreszcie. – przytulił mnie.
Zacząłem znów płakać.
K: Zakochałem się w Tobie.
Powiedziałem to. Nie reagował, nic nie mówił. Wiedziałem, odrzucił mnie. Będę musiał się z nim rozstać. A tego nie przeżyję. Dlaczego? Dlaczego mu to powiedziałem, mogłem przecież zatrzymać to dla siebie.
R:
K: Przepraszam. Powinienem był to zatrzymać dla Siebie – zacząłem się wycofywać.
Chciałem wstać i uciec z tam tond jak najdalej i najszybciej. Już miałem wstawać, kiedy on złapał mnie za rękę i zmienił naszą pozycję. Teraz to on nade mną zawisł.
K:Proszę zostaw mnie, jeśli nic do mnie nie czujesz.
Uśmiechnął się.
R: Kto powiedział, że nic do Ciebie nie czuję?
Serce jeszcze mocniej zaczęło mi bić, zupełnie jakby zaraz miało wyskoczyć mi z piersi.
R: Nie odpowiadałem, bo jestem tak szczęśliwy, że nie wiem co powiedzieć.
Spojrzałem na niego swoimi czerwonymi od łez oczami.
R: Tak Kato. Ja Cię kocham od lat. Prawie od naszego pierwszego spotkania.
K: Raizo. – teraz to już płakałem jak bóbr.
Zaczęliśmy się całować no i dalej to już poszło. Rano obudziłem się wtulony w niego. To było naprawdę cudowne.

/Raizo/
Kiedy Kato mi to powiedział, byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, aż nie wiedziałem co powiedzieć. On przestraszył się tego i był już gotów żeby się wycofać. Nie mogłem mu na to pozwolić. Powiedziałem mu zatem i o moich uczuciach. Dzięki temu wszystko się ułożyło. Rano obudziłem się z nim u boku. Co prawda od kiedy ze mną mieszka zawsze tak było, ale tym razem on był wtulony we mnie, a nie jak zawsze trzymał mnie za rękę.  To było cudowne. Tak bardzo go kocham. Przekręciłem głowę na bok i czułem zapach jego włosów. Przy śniadaniu żaden z nas się nie odzywał. Ja także nic nie jadłem tylko na niego patrzyłem. On jakby nigdy nic sobie jadł. A ja patrzyłem nań uśmiechniętymi oczami, nie mogłem się napatrzeć i cały czas byłem w euforii od naszego wczorajszego wyznania. Jak tylko zauważył że mu się przyglądam, zrobił się cały czerwony.
R: Spokojnie, patrzę na Ciebie bo jesteś taki piękny.
K: Przestań – zrobił się jeszcze bardziej czerwony.
R: Nic na to poradzę, że tak Cię kocham. – uśmiechnąłem się.
Był już tak zawstydzony, że przestał odpowiadać. Lubię go wprowadzać w taki stan. Jest wtedy naprawdę uroczy. Wstałem od stołu i pocałowałem go. Spojrzał na mnie zdziwiony.
R: Idę do gabinetu, Hatei niedługo będzie.
K: Okey, ja jeszcze chyba sobie trochę pośpię, a później na zakupy pójdę. Potem zrobię coś na kolację.
R: Dobrze – jeszcze raz go pocałowałem i poszedłem do gabinetu.
Hatei jest moim sekretarzem w firmie którą prowadzę. Przychodzi czasem do mnie do domu i mi pomaga. Jest też moim wieloletnim przyjacielem. To on mi poradził, żebym nie naciskał na Kato z moimi uczuciami. Kiedy on przyszedł zasiedliśmy w biurze przy nowym projekcie, chociaż  zanim to zrobiliśmy musiałem mu opowiedzieć wszystko o wczorajszym wydarzeniu z Kato. Wtedy zadzwonił telefon. Znów od Kao. Kao ponownie mi groził, że jak nie będę płacił haraczu jego gangowi to będzie ze mną źle. Szkoda, że on nie wie ze liderem jego grupy jest mój starszy brat, Mao. Miał cos z nim zrobić, ale nie mógł dać sobie rady. Wieczorem kiedy Hatei już miał ode mnie wychodzić, Kao zjawił się w moim domu.
K: Witaj, tym razem na pewno mi nie odmówisz. – rozsiadł się na fotelu w moim gabinecie.
R: Tak? Niby dlaczego? – zainteresowałem się.
K:Mam go. – zaczął się bawić figurką na moim biurku.
R: Kogo?
K:Niejakiego Kato. – uśmiechnął się.
Serce zabiło mi mocniej, zdenerwowałem się.
R: Wypuść go. n
K: To mi zapłać. – cieszył się z mojego zdenerwowania.
R: Ile?
K:Tyle co Ci mówiłem. – dalej uśmiechał się perfidnie.
Zacisnąłem zęby. Hatei patrzył na mnie równie zdenerwowany. Kiedy już miałem mu przelać pieniądze na konto, drzwi od gabinetu otworzyły się z impetem.
Kat: Nie płać mu nic. Ze mą wszystko w porządku tylko … - nie dokończył zdania, bo zemdlał.
Kao poczuł, że usuwa mu się grunt pod nogami, bo powoli zaczął udawać się w kierunku drzwi. Zatrzymałem go i obezwładniłem. Zadzwoniłem po Mao, który przyjechał osobiście zabrać Kao ode mnie.  W tym czasie kiedy Hatei pilnował Kao przed przyjazdem mojego brata ja zaniosłem Kato do łóżka. Obudził się kiedy go opatrywałem.
K: Co się dzieje?
R: Napadli Cię, ale udało Ci się uciec. Przyszedłeś do domu i padłeś.
K: Tak, pamiętam – westchnął – gdybym nie trenował to na pewno bym sobie nie poradził. A w ogóle o co chodziło?
R: Widzisz, mój starszy brat, Mao, jest gangsterem. Ma tam swoją grupę, a Kao jest jednym z członków. Kao chce żebym płacił haracz mojemu bratu. Nie wie po prostu że jego lider to mój brat.
K:Nie wie? To mu powiedz. Poza tym co na to Twój brat? Nie może mu powiedzieć jak sytuacja wygląda?
R: No może, ale trochę on nie chce. Boi się że przez to więź jaką udało mu się nawiązać z Kao może się zerwać, a on skradł mu serce że tak powiem.
K:Yhmm… - zawstydził się.
Pocałowałem go.
R: Ty wypoczywaj a zrobię coś do jedzenia.

/Kato/
Cała sprawa z Kao i Mao minęła. Jednak pewnego dnia Raizo wrócił z pracy bardzo smutny.
K: co się stało? – zaniepokoiłem się.
R: Moja Firma zaraz zbankrutuje. Mam wielkie długi. To już koniec. – prawie że płakał.
K: Raizo, - od razu go przytuliłem – nie martw się. Znajdę sobie lepszą pracę i coś poradzimy. Nie załamuj się proszę.
Szlochał dalej.
K:Serio nie bój się, wszystko będzie dobrze. Pomogę Ci. Razem przez to przejdziemy.
Przytulił mnie.
R: Spokojnie nie musisz zmieniać pracy, ani nic. Nie mam kryzysu, chciałem tylko coś sprawdzić.
Odsunąłem się od niego jak oparzony.
K: Jak to?
R: Hatei poradził mi, żebym sprawdził czy mnie kochasz, czy jesteś ze mną dla pieniędzy.
K:Przesadziłeś . Nie ufasz mi? Za co ty masz moje uczucia? – byłem bardzo zły, wręcz wkurzony, ale i smutny.
Wstałem i chciałem wyjść z mieszkania.

/Raizo/
Obraził się. Wiedziałem, że tak będzie. Złapałem go za rękę.
R: ja przepraszam Kato, ja…
Chciałem go pocałować, ale dał mi w twarz. Wyszedł z domu, zamykając trzasnął drzwiami, że mało się nie rozleciały. To był najgorszy z moich pomysłów w życiu. Postanowiłem, że go przeproszę jak najlepiej będę mógł.

/Kato/
Jak on mógł. Jak mógł pomyśleć, że moja miłość jest do jego pieniędzy a nie do niego. Byłem zły, smutny właściwie zdruzgotany. Gnałem motocyklem przez miasto. Kiedy ochłonąłem z wszystkich emocji, wróciłem do domu. Był środek nocy. Raizo już spał, położyłem się obok niego, wahałem się czy złapać go za rękę czy nie. Jestem na niego wkurzony, ale mimo wszystko go kocham. Złapałem go za dłoń, ale i odsunąłem się na drugi koniec łóżka. Rano obudziłem się sam. Złość z poprzedniego wieczora zaczęła wracać, on ma zamiar mnie przeprosić? Usiadłem na łóżku, wtedy zauważyłem. Na białej pościeli porozrzucane były płatki czerwonych róż. Uśmiechnąłem się i złość momentalnie mi przeszła. Wstałem i podążyłem dróżką z usypanych płatków. Zaprowadziła mnie ona do kuchni. Tam czekał na mnie Raizo z śniadaniem i wielkim bukietem róż. Był tak duży, że go prawie całego zasłaniał. R: Kato, ja bardzo Cię przepraszam. Kocham Cię i wiem że ty mnie też. Niezależnie od wszystkiego.
K:Oh, Raizo… - westchnąłem.
Wziąłem od niego kwiaty i położyłem je na stole, zacząłem go całować. Takim o to sposobem znów wróciliśmy do łóżka. Potem zjedliśmy wspólne śniadanie. Boże, jak ja go kocham. Cały dzień spędziliśmy razem w domu. Zrobiliśmy małe porządki i załatwiliśmy inne domowe sprawy, a wieczorem wyszliśmy na kolację do restauracji.

/Raizo/
W biurze, w poniedziałek ochrzaniłem Hateia, za to co mi doradził. Trochę się zmieszał i przeprosił. Wróciłem po rozmowie z nim do pracy.  Ma przecież tyle roboty, a za tydzień już jadę. Mam nadzieję że Tao i Sao się ucieszą, że ich w USA odwiedzę.

/Kato/
Raizo wyjeżdża na dwa miesiące do USA. Będzie mi tu smutno bez niego. Chyba jedzie tam biznesowo, ale nie wiem , bo nie pytałem w końcu. To pewnie jakaś duża sprawa.

[2 miesiące później…]

Wrócił. Byłem z tego powodu niesamowicie szczęśliwy. Jak tylko go zobaczyłem to się na niego rzuciłem. Tak dawno go nie widziałem.
R: Kato. – pocałował mnie.
K:Nie wyjeżdżaj więcej, proszę.
R: Niestety za miesiąc znów jadę. Przepraszam.
Posmutniałem.
R: nie smutaj, krótko mnie nie będzie.
Sytuacja z jego wyjazdami zaczęła się powtarzać. Zacząłem podejrzewać, że on tam w USA kogoś ma. Kogoś takiego jak ja tutaj, kogoś kto też go kocha i cierpi gdy go nie ma. Zasmuciłem się jeszcze bardziej. Jak wróci muszę z nim o tym koniecznie porozmawiać. Jak już był na dłużej, powiedziałem mu że musimy porozmawiać.
R: Coś się stało Kato? – zaniepokoił się.
K:Masz tam kogoś w USA? Kogoś takiego jak ja? – starałem się być poważnym i nie rozpłakać.
Bałem się tez jego odpowiedzi i nie byłem na nią do końca przygotowany, ale chciałem wiedzieć.
R: Widzisz.. – zaczyna się tłumaczenie, tego się bałem. – mam w USA dwóch braci.
K: Jak to? Ja myślałem… - odetchnąłem z ulgą.
R: Nie mówiłem Ci o nich bo nie było okazji.
K:Ufff… Bo ja już się bałem, że masz kogoś nowego.
R: No co ty?! Za bardzo Cię kocham.
K: Raizo – przytuliłem się do niego.
R: Musiałem im pomóc w kilku sprawach i zaprosiłem ich oczywiście tu do nas. Powiedziałem im, że koniecznie muszą Cię poznać.
K: Raizo – zawstydziłem się.
R: Niedługo przylecą, jakoś tak przed gwiazdką.
Uśmiechnąłem się i ucieszyłem, że Raizo chce abym poznał jego rodzinę. Szkoda, że ja nie mogę go zapoznać z moją. Zaczął się zbliżać okres świąteczny. Raizo ustalił datę naszego obiadu zapoznawczego. Pierwszy przyszedł najmłodszy brat Raizo, Sao z swoją żoną Miką. Razem wyglądali bardzo uroczo, jeszcze Mika z brzuszkiem w piątym miesiącu ciąży. Muszę przyznać  całkiem nieźle się trzymała. Drugi młodszy brat Raiza, Tao, spóźnił się z dwie godziny. Podobno on po prostu tak ma, że zawsze się spóźnia. Przyszedł z swoim chłopakiem Zuką. Tao jest i tak niewiele starszy od Sao, ale najdrobniejszy z nich wszystkich. Jego chłopak parkował samochód i miał zaraz przyjść. Kiedy wszedł zapadła cisza, spojrzeliśmy się na siebie.
K:Zuka? – miałem łzy w oczach.
Z: Kato? To ty?! – złapał mnie za ramiona.
Przytuliłem go i rozpłakałem się, zresztą on też. Raizo wszedł do przedpokoju.
R: Co się stało? – zdziwił się.
Odwróciłem się do niego i teraz przytuliłem doń.
K: To mój młodszy brat Zuka. Mówiłem Ci o nim tyle razy. Wiesz ile lat się z nim nie widziałem? Całe wieki.
Teraz Tao do nas dołączył i też zainteresowała się sytuacją.
Z: Tao, to mój starszy brat Kato. To oni Mci mówiłem że wyszedł z domu i nie wrócił.
T: To on?
Z:Tak. – Zuka uśmiechał się niemiłosiernie i leciały mu z oczy łzy szczęścia.
Zuka podszedł do Tao i przytulił go, po czym pocałował w czółko.
To było niesamowite, przecież tyle lat się z Zuką nie widziałem.

/Raizo/
Byłem bardzo wesoły i zadowolony z powodu Kato. Odnalazł, nie w sumie został odnaleziony przez brata. Ja nie wyobrażam sobie życia bez moich braci.  Kato i Zuka cały czas okupowali kanapę i rozmawiali. W końcu maja sześciu- letnią lukę. Poczułem się w pewnym momencie sam. Kiedy Kato to zauważył, przerwał rozmowę i przyszedł do mnie.
K: Co się stało? – pocałował mnie w czoło i usiadł mi na kolanach.
R: Nic, tylko czuję się lekko samotny tu.
K: Przepraszam, ale wiesz nie widziałem go tyle lat. Ale oczywiście jeśli potrzebujesz mnie tu, to zostanę z Tobą. – przytulił mnie.
R: Spokojnie, ja Cię dobrze rozumem. Idź rozmawiać z nim dalej – uśmiechnąłem się – Ja przecież będę miał Cię przez resztę życia.
Zawstydził się lekko, ale i uśmiechnął. Przytuliłem go jeszcze raz, pocałowałem w nosek i poszedł. Spotkanie skończyło się bardzo późno w nocy. Kato i ja byliśmy bardzo zmęczeni, tyle że on był jeszcze nakręcony tym spotkaniem Zuki. Ostateczni dopiero nad ranem znaleźliśmy się w łóżku.
K: Raizo? – zapytał przewracając się na drugi bok, przytulając się do mojego ramienia.
R:Tak?
K:Rozmawiając z Zuką, on zapytał mnie czy mógłbym na wigilię przyjechać do domu.
R: Rozumiem. Ale jak dobrze wiesz ja również chciałbym spędzić te święta z Tobą.
K:Wiem i wymyśliliśmy, że zrobimy jedną wielko wigilię. W moim starym domu, bo tam jest dużo miejsca. Wiesz, ja ty, Twoi bracia, mój braciszek, moja mama.
R: To dobry pomysł – pocałowałem go w czółko.
Wtulił się we mnie i zasnęliśmy.

/Kato/
Zostały trzy dni do wigilii.  Nie mogłem się żeby zobaczyć mamę. Ojca już raczej nie, bo z nim nigdy nie miałem dobrego kontaktu, a poza tym zmarł jak mi Zuka powiedział wcześniej. Zapewne po mojej ucieczce był smutny, bo w jakiś sposób go zawiodłem. Mam nadzieję, że chociaż mama będzie szczęśliwa jak mnie zobaczy. Na wszelki wypadek poprosiłem brata, żeby  nic jej nie mówił, chciałbym żeby miała niespodziankę.  A pomysł o Wigilii poddali jej Zuka i Tao.  Ucieszyła się na wiadomość, że pozna braci Tao i ich rodziny. Niestety Raizo i jego bracia dość wcześnie pożegnali się z rodzicami. Właściwie sami się wychowywali no i Mao im pomagał jako najstarszy. Dlatego to buł najlepszy moment, aby nasze rodziny się połączyły.

[Wigilia]

Wszystko już było gotowe. Jechaliśmy z Raizo na miejsce. Kiedy zobaczyłem z daleka swój ogródek, chciałem się rozpłakać. Tyle wspomnień, tyle lepszych i gorszych momentów z mojego dzieciństwa. Starałem się jednak trzymać twardo. Zauważyłem, ze Tao wyszedł nam naprzeciw. Przywitał się z nami i wprowadził na do środka. Nagle kolejna fala wspomnień uderzyła mi do głowy. Wtedy ja zobaczyłem. Moja mama. Miała na sobie tą samą chustkę co na każde święta. Nie zauważyła mnie na początku, ale ja i tak zacząłem płakać. Normalnie zalewałem się łzami. Wtedy mnie zauważyła. Ona też zalała się łzami, odziedziczyłem to zdecydowanie po niej. Podszedłem do niej i przytuliłem ją jak najmocniej potrafiłem.
K: Mamo. – chlip, chlip, pociągnąłem nosem.
M:Kato, mój mały Kato.
Odsunęliśmy się od siebie i zaczęliśmy ocierać łzy.
M: CO się z Tobą działo przez ten czas? Gdzie ty byłeś? Dlaczego uciekłeś? Mam tyle pytań do Ciebie i jednocześnie tak wiele chciałabym Ci opowiedzieć. – miała wiele pytań.
Rozumiem ją.
K: Mamo, mamy czas. Teraz na pewno będziemy się częściej widywać i rozmawiać. – uśmiechnąłem się do niej.
Sam wiele tez chciałem  jej opowiedzieć. Tyle razy w głowie układałem plan żeby przyjść tu i ją odwiedzić. Nie umiałem jednak wcześniej tego zrobić.
K: O tym dlaczego uciekłem jeszcze Ci kiedyś opowiem – dalej zwracałem się do niej – Ale nie masz pojęcia jak się cieszę, że Cię widzę.
M: Oh, Kato. – westchnęła tak jak tylko ona potrafi.
K: A tak w ogóle to Tao, chłopak Zuki to brat mojego ukochanego – wskazałem na Raizo. – Mamo to jest Raizo. – zwróciłem się teraz do niego. – Kochanie to moja mama.
Przywitali się. Później mama zaprosiła nas do salonu gdzie stał stół z wszystkim, no i wszyscy już byli.
Był nawet Mao z Kao. Poczułem się tak jak kiedyś. Tak jakby cała rodzina była w komplecie.  Rozejrzałem się po pokoju, było jak zwykle, jakby zatrzymał się tu czas. Choinka przy kominku, na kominku skarpetki na prezenty. Musze przyznać że po cichu, wewnątrz siebie cieszyłem się z tego. Te święta uznałem za najlepsze jakie kiedy kolwiek się odbyły.

/Raizo/
Kiedy zobaczyłem ta radość na twarzy Kato sam stałem się pogodny, bo gdy tu zmierzaliśmy czułem się lekko spięty i zestresowany. Tak naprawdę przez sześć ostatnich lat to ja byłem jego rodziną, a teraz można powiedzieć powrócił na matczyne łono. Był teraz z swoimi najbliższymi, no i ja mogłem wreszcie moimi braćmi świętować. Byliśmy teraz jak jedna wielka rodzina, to było niesamowite.
K: Zostaniemy u mamy na noc, dobrze?
R: Jak chcesz. Ale gdzie będziemy spać?
K: W moim starym pokoju. Chciałbym Ci go pokazać, jeśli nie masz nic przeciwko.
R: Oczywiście, że nie. Wszystko co jest związane z Tobą jest dla mnie ważne. – uśmiechnąłem się szczerze.
Zawstydził się. Weszliśmy po schodach na piętro. Skręciliśmy w drugie drzwi po prawej. Był przed nami pokój Kato, weszliśmy. Kiedy byłem już w środku miałem wrażenie, że to nie jego pokuj. Wszędzie było dużo plakatów i naklejek z jakimiś gwiazdami muzycznymi, aktorami, aktorkami, artystami i innymi ludźmi. Kiedy go poznałem nic o tym nie mówił, ani jednego słowa o jego zainteresowaniach. To trochę jakby tamten Kato przestał istnieć. A ten który stoi tu przede mną to zupełnie inny człowiek. Możliwe że te zmiany były konieczne i naturalne. Oby tylko nie były spowodowane pod jakimś moim naciskiem. Teraz z tego delikatnego chłopca na zdjęciach zrobiła się prawdziwa maszyna do zabijania. Nadal był delikatny, ale w inny sposób.
K: Co tam przyglądasz się tym plakatom?
R: Nigdy nie mówiłeś, ze się tym interesujesz. – zauważyłem.
K: Bo to było bardzo dawno temu i po prostu mi przeszło. Tak bywa. Teraz wolę trenować – usiadłem na łóżku, o on mówił dalej – lubię to i jednocześnie to jest praktyczne. – usiadł za mną i przytulił się do moich pleców – A dzięki temu mogę cię obronić, jakby ktoś chciał Cię skrzywdzić.
Uśmiechnąłem się do siebie. To były najwspanialsze święta jakie mi się przydarzyły, każde inne też bym tak chciał spędzać. Z moja i Kato rodziną. Kocham go  w końcu.